
Wyznanie
– Było naprawdę cudownie, kiedy to powtórzymy? – wystukała szybko na klawiaturze komputera, rozglądając się czy nikt się nie zbliża. Była w pracy i musiała byś ostrożna. W końcu lepiej pytać na gg, niż latać do jego biura 5 razy dziennie. Wszelkie podejrzenia, plotki były jej zbędne.
-Hmm, tak było całkiem nieźle, moja suczko. Też czuje pewien niedosyt, muszę nieźle upychać wacka w bokserkach bo za często przez Ciebie się odzywa! – wyskoczyła szybka odpowiedź
– suczko, wrrr, jak to brzmi. A chciałbyś bym była Twoją oddaną Suką? – pytała dalej
– chciałbym, jesteś nie dobra. Przez Ciebie naprawdę nie wiem jak wstanę od biurka.
– Boisz się, że zachaczysz? 😀
– niedobra jesteś, wiesz? Jak będziesz taka niedobra, to każe zostać ci po godzinach. Ja też zostanę, przyjdę do Ciebie, złapie za Twoje włosy, niespodziewanie, od tyłu… i zawlokę do mojego biura, pod biurko. Wtedy będziesz jak prawdziwa sucz, będziesz ssała mojego wacka, a potem spuszczę ci się na twarz i włosy. Chcesz?
– Może… a tak poważnie, moglibyśmy znów razem wybrać się do tego lasku za miastem.
– Być może, jak ładnie poprosisz. Na kolanach, pod moim biurkiem 🙂
– Ehh, nie dobry, ty dalej swoje. Ok, muszę kończyć, Krycha się zbliża. Cmok
***
Była sobota, w soboty raczej nie pracowali. Czasem, tak jak w tę sobotę, ale tylko do trzynastej. Wrzesień rozpieszczał nadal śmiałymi podrygami lata. Słońce również rozpieszczało dość ciepłymi promieniami, otulając prawie nagie ciała. Można było śmiało piknikować, spacerować, zapuszczać się w dalsze pozamiejskie okolice.
Czekała na niego na leśnym parkingu, na krańcu poznańskiej. Tam gdzie z reguły. Dziesięć minut po niej zaparkował swoim srebrnym nissanem, tuż za nią. Leśny parking, w miarę dobrze skrywał ich auta, przed innymi samochodami jeżdżącymi szosą.
– I jak tam moja suczo, jesteś gotowa przyjąć swojego Pana – zapytał z powagą, co było dość dziwne jak na niego
– hmm, zaskakujesz mnie. Czyżbyś miał dla mnie jakąś niespodziankę? – spytała lekko zdezorientowana.
– Być może… – tym razem uśmiechnął się lekko i podał jej swą dłoń, by nabrała pewności siebie.
– A po ci ten plecak?
– Przekonasz się suczko – odpowiedział i przyłożył palec wskazujący do swoich ust – ciii
Oddalili się w końcu na tyle daleko, że całkowicie stracili z widoku i ulicę i parking. Las nie był zbyt gęsty i światło bez problemu przedzierało się przez zarośla. Nagle chwycił ją dość mocno za dłoń, stanął. Spojrzała na niego, ale za nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, szarpnął za jej dłoń mocniej i nakazał klęknąć. Wlepiła pytająco swój wzrok w niego.
– mówię poważnie, klękaj – powtórzył, rozpinając spodnie i wyjmując na wierzch swojego kutasa.
W tym momencie dostrzegła, że Kamil musi być nieźle nakręcony, musiał dobrze sobie wymyślić scenariusz spotkania, bo kutas stał mu prężenie. Wiedziała, już że kochanek mówi całkiem poważnie. Klękła, na szczęście mech był suchy. – „Nie powinien zostawić śladów na kolanach” – pomyślała. Jeszcze raz tylko niepewnie podniosła wzrok i spojrzała na Kamila
– ssij, ssij – ponaglił kobietę
Ssała nie pierwszy raz, więc wiedziała jak wziąć się do rzeczy, tylko sceneria była inna. I chyba właśnie ona sprawiała, że choć była jeszcze pozbawiona jego dotyku, pieszczoty, to czuła jak w środku wilgotnieje, jak przechodzą ciarki po całej jej gładkiej cipce. Pochłaniała jego członka coraz głębiej i bardziej zachłannie do ust, jej język zwinnie zataczał kręgi wokół jego żołędzia, muskał wiązadełko, by za moment cały po trzon znaleźć się w jej gardle.
– dobrze suko – pochwalił Magdę, po czym chwycił za włosy, wykonując ruch biodrami, wpychając jej kutasa jeszcze głębiej. Magda poczuła jak łzy napływają do jej oczu, bynajmniej nie ze strachu, a zwyczajnie z tego powodu, że aż tak głębokiego gardła jeszcze sobie nie wyrobiła. Wykonał parę suwów, aż w końcu ustąpił i wyjął swojego rumaka z ust dziewczyny, całego lśniącego w jej ślinie. Dalej przytrzymując za jej włosy, pociągnął je lekko do góry
– Wstań – nakazał.
Zanim zdążyła znów cokolwiek powiedzieć, spytać – przygniótł jej drobne ciało, swym ciałem do pobliskiego drzewa. Następnie wpił się niespodziewanie w jej usta. Pocałunek zdradzał ogromną żądzę, wdarł się językiem w jej usta i zachłannie je penetrował. Czuła, że jest inaczej. Mimo lekkiej obawy, poddawała się mu. Czuła się również coraz bardziej nakręcona.
– Ufasz mi – spytał nagle. Nie chciał by zaczęła się go bać, to miała być gra, teatr.
– Ufam – odpowiedziała z lekkim zastanowieniem.
Sięgnął po plecak. Otworzył go. Magda usłyszała dziwny odgłos, brzdęk, coś jakby… łańcuch. Łańcuch? Nie możliwe, po co, do czego? Po chwili wiedziała już, że nie pomyliła się, to był łańcuch. Taki jakim można uwiązać psa do budy, psa albo sukę.
Stała nadal oparta o to drzewo i z lekka oniemiała. Kamil znów sięgnął do plecaka, tym razem w jego dłoniach pojawił się dość gruby sznurek. Zanim wstał, sięgnął dłońmi do jej spódnicy, rozpiął zamek. Spódnica swobodnie osunęła się na kostki, nie miała na sobie rajstop – zbędny element garderoby, zresztą majtki też były zbędne. A jednak tkwiły na jej biodrach, choć ten strzępek koronki trudno było nimi nazwać. Z majtkami nie miał zamiaru się bawić, chwycił silnie dłońmi i szarpnął, raz, drugi, nie sprawiały zbytniego oporu.
– made in china – zaśmiał się Kamil, mając na myśli łatwość z jaką pozbył się bielizny swojej kochanki. Pierwszy żart jaki padł z jego ust tego spotkania…
– co robisz? Jak wrócę, bez majtek? – zaprotestowała Magda
– a widziałaś kiedykolwiek, jakąkolwiek sukę w majtkach? Bo ja nie – odpowiedział widocznie rozbawiony – spox, bądź grzeczna to może znajdę jakieś zapasowe w moim plecaczku, pełnym skarbów – szybko dodał, mrugając okiem.
– A ten łańcuch, sznur, co zamierzasz? – zaczęła znów pytać
– cii – tym razem przyłożył palec do jej ust.
Od połowy w dół była naga. Sięgnął dłonią do jej krocza, wsunął z nią palca, powiercił, wyjął. Patrząc na nią, zlizał z swoich palców jej wilgoć. Potem coraz bardziej niecierpliwie zaczął kontynuować pozbawianie dziewczyny z reszty ubrań… Nie trwało to długo. W końcu stała przed nic cała naga… CDN
