Nocne łowy w „Quo vadisie”
Warszawskie ulice są takie jasne w sobotnie noce – szum, gwar, krzyki, pohukiwanie, płacz i szepty… Mieszanina ludzi, klubów i samochodów. W tym wszystkim wyłaniał się On – wysoki, przystojny, silny, blady i tak cholernie pewny siebie…
Dawid zawsze wiedział, czego chce – jego plan działania był zawsze taki sam: klub, taniec, trzy głębsze, a potem błędny wzrok po parkiecie i nocne łowy. On doskonale wie, jak powinien wyglądać „dobry towar” – smukła sylwetka, długie nogi i ten… pazur! Nigdy nie lubił potulnych pudli. Potem znowu kilka kolejek i soczysty finał w jego mieszkaniu przy Targowej… Tym razem także się nie zawiódł – obserwował ją ponad pół godziny i postanowił się „zbliżyć”. Tanecznym ruchem wkroczył na parkiet, potem delikatnie się o nią ocierał, by następnie kiwnięciem głowy, zaprosić ją w kierunku baru. Kilka uśmiechów, zapoznawczych pytań, aż wreszcie to, na co czekał cały wieczór: „Pójdziemy do Ciebie?” – zapytała, znacząco podnosząc prawą brew. „Jak sobie życzysz, księżniczko…” – odpowiedział.
Potem było już tylko lepiej… Gdy tylko znaleźli się na klatce schodowej praskiej kamienicy, w której mieszka, zaczęli się namiętnie całować. Równocześnie otwierając drzwi, dotykał jej jędrnych pośladków, piersi i smukłej szyi. Jej zapach działał na niego jak narkotyk. Nie znosił czekać. Był niecierpliwy, jak małe dziecko, łapczywie dobierające się do cukierka, ukrytego w papierku. Wiedział, że nie spocznie dopóki nie zaspokoi głodu, głodu jej ciała. Zaczął delikatnie dotykać jej ciało – gładzić włosy, całować policzki i szyję. Następnie, postanowił skosztować jej piersi – były jędrne i idealnie mieściły się w jego dłoniach.
Gdy sunął palcami po jej piersi, zmrużyła oczy. Przestał być delikatny! Chwycił ją mocniej: jedną dłonią za pośladek przyciskając ją do siebie, drugą ścisnął pierś, która wylewała się przez palce. Jęknęła. Nie przestawał na nią napierać. Czuł jej krągłości przez bieliznę – była rozgrzana. Jej dłonie delikatnie przesunęły się po jego klatce piersiowej. Potem, schodziły coraz niżej i niżej… Zatrzymały się na rozporku. Poczuła opór, coś twardego, co powoli zwiększało się.
Zrozumiał, że to jest właśnie jego chwila – nie może już dłużej czekać. Zerwał się i rzucił się, by zedrzeć z niej bieliznę. Chwycił trzęsącymi się dłońmi stringi, okalające jej biodra i zaczął całować ją po opalonych udach. Przy każdym jego pocałunku drżała, policzki stawały się coraz czerwieńsze, a oddech urywał się. Wyciągnęła w jego kierunku smukłe ramiona, przysunęła się do niego całym ciałem i wpiła się w niego ustami. Całował ją długo i namiętnie, jedną dłonią wsuwając jej palec między nogi – czuł już, że ona również go pragnie. Chciał zejść niżej, ale nie zdążył, ponieważ jej usta szybkim ruchem znalazły się na jego szyi, przy klatce piersiowej, aż wreszcie zaczęła dotykać ustami jego członka. Lubił taką grę wstępną – wiedział, że ona zrobi teraz dla niego wszystko, czego sobie zażyczy.
Bezczelnie zaczął podgryzać ją po sutkach – tym razem nie usłyszał delikatnych jęków, ale wyraźne odgłosy rozkoszy mówiące mu: „To już, to już… Zrób to, nie czekaj dłużej”. Zrozumiał ten niemy komunikat i bezszelestnie wsunął się między jej uda. Rytmicznymi ruchami sprawiał, że jej oczy na przemian mrużyły się, by po chwili przybierać wyraz szaleństwa. Na obu czołach pojawił się pot. „Nie przerywaj” – westchnęła. „Mocniej?”-krzyknął… „Mocniej”- szepnęła. Wsuwając się i wysuwając, zdecydował się na szybką zmianę pozycji – obrócił ją na brzuch i wszedł między jej pośladki. Już nie jęczała, nie wzdychała, ale krzyczała.
Poczuł, że jest tutaj o wiele ciaśniej, co jeszcze bardziej go podniecało. Na jego czerwonym i spoconym czole pojawiły się także niebieskie żyły – poczuł nieopisaną rozkosz. Nie mógł nawet skupić się na jej krzykach, gdyż na jego twarzy pojawił się ten charakterystyczny grymas – wiedział, co to znaczy. Zdawał sobie sprawę, że za chwilę wybuchnie i… i… to się stało. Kątem oka dostrzegł, że jej ciało drżało, wiło się i oplatało go wszystkimi kończynami. Wiedział, że to właśnie on jest teraz panem sytuacji, że to on jest dla niej silniejszy i że jest teraz nad nią.
Po wszystkim, pocałował ją delikatnie w czoło i oboje opadli na przepoconą pościel.
– Niezły jesteś.. – powiedziała, a kąciki ust wesoło podniosły się, ukazując jej nieskazitelny uśmiech.
– Ty także. – odpowiedział dziarsko.
– Chcesz zapalić papierosa? – zapytał.
– Jasne – odpowiedziała.
Po wypalonym papierosie, znowu się do siebie zbliżyli – noc była jeszcze w końcu taka młoda. Oboje wiedzieli, że jeszcze to powtórzą – dwa, a może nawet trzy razy… Po wszystkim, zasnęli – obudził się, wyplątując twarz z jej włosów. Pomimo smrodu klubu: oparów alkoholu i papierosów, jej włosy nadal pachniały różanym szamponem.
– Dzień dobry. – wyszeptał, budząc ją.
– Cześć – odpowiedziała wstając i przeciągając się jak kotka.
– Chcesz zjeść śniadanie? – zapytał.
– Daj spokój, doskonale wiemy, na czym polega nasza gra… – rzekła zapinając spódniczkę.
– To może zostawiłabyś chociażby swój numer telefonu? – zapytał.
– Serio? A zadzwoniłbyś? No właśnie – odpowiedziała, zawadiacko puszczając oko i wychodząc.