Tajemnicza Karolina
Karolina była dziewczyną z gatunku milczących. Najwyraźniej nieśmiała, zawsze trzymała się na uboczu. Chadzała z naszą paczką czasem na imprezy, jednak za każdym razem zajmowała miejsce w kącie, robiąc co w swojej mocy, by nikt nie zwrócił na nią uwagi. Nie mogę powiedzieć, czy ją lubiłem, bo tak naprawdę wcale jej nie znałem.
Zamienienie z nią więcej niż dwóch-trzech zdań należało do sporych wyzwań. Zawsze wydawała się pogodna, jednak delikatny uśmiech na jej twarzy, który przez cały czas jej towarzyszył, być może był tylko przykrywką dla wewnętrznego smutku, który skrupulatnie skrywała przed światem.
Pamiętam, że kiedy ją poznałem wydała mi się zupełnie nieatrakcyjna – kolejna szara myszka, która nigdy nie miała w ustach fiuta, może nawet żadnego nie widziała na oczy. Nie zwróciłem na nią wcale uwagi. Zaczęła jednak pojawiać się wśród moich znajomych, stając się raczej czymś w rodzaju ruchomego mebla niż członkiem pijackiej kompanii, którą stanowiliśmy. Widywałem więc ją dość często. Powoli zacząłem się jej przyglądać, próbując rozgryźć kim tak naprawdę jest i co ciągnie taką spokojną dziewczynę do naszego towarzystwa, w którym niektóre osoby zdecydowanie ocierały się o chorobę psychiczną. Potrafiliśmy wypić tak duże ilości alkoholu, że część z nas powinna być już dawno martwa, tymczasem wciąż kroczyliśmy po ziemi, jakby na przekór losowi. Karolina jednak nigdy nie oddawała się alkoholowym ekscesom, zawsze kończąc na dwóch, czasem trzech piwach. Po ich wypiciu uśmiechała się nieco bardziej, ale tak naprawdę wiele się w niej nie zmieniało. Nigdy nie widziałem jej pijanej. Za wyjątkiem tej jednej nocy, o której zamierzam opowiedzieć.
Było to w grudniu. Siedzieliśmy jednego z wieczorów w pubie. Na zewnątrz zimno jak cholera, zima w tego roku dawała się mocno we znaki. Bezdomni zamarzali na ulicach, a my egoistycznie siedzieliśmy i żłopaliśmy piwsko. Przy naszym stoliku jak zwykle było wiele osób. Głośne towarzystwo przekrzykiwało się wzajemnie, licytując się w ilości alkoholu wypitej w ciągu ostatniego tygodnia. Nie mogę powiedzieć, byśmy w tym okresie byli zbyt mądrymi ludźmi.
Wieczór szybko zleciał, opróżnialiśmy w szybkim tempie kolejne butelki. Nie obejrzałem się, kiedy większość albo się rozeszła, albo nie była w stanie kontaktować z rzeczywistością. Ku mojemu zdziwieniu, na placu boju pozostała jako jedyna Karolina. Dopiero teraz zorientowałem się, że w ciągu wieczoru wypiła przynajmniej pięć piw. Najwyraźniej była mocno wcięta, mówiła nieco bełkotliwie, ale wciąż sensownie. Jako że nie miałem już co z sobą zrobić stwierdziłem, że pójdę do domu. Postanowiłem odprowadzić tę nieszczęśliwą damę, która tego wieczoru upiła się pierwszy raz od czasu, kiedy ją poznałem. W tym towarzystwie mogło uchodzić to za obrazę, ale wszyscy zdawali się tolerować tę dziewczynę, nikomu w końcu nie zawadzała.
Szliśmy ulicą, wiał zimny, grudniowy wiatr. Opatuliłem się szczelnie kurtką i szalikiem, a mimo to doskwierał mi chłód. Karolina trzęsła się z zimna, więc przytuliłem ją do siebie, byśmy mogli się wzajemnie ogrzać. Była pijana, więc i tak było jej wszystko jedno, a ja nie chciałem przesadnie zmarznąć. Kiedy dotarliśmy do kamienicy, w której mieszkała zaproponowała, bym przenocował u niej na kanapie. Stwierdziła, że nie powinienem wracać w taki mróz. Pomyślałem, że to nie taki głupi pomysł. Zimno doskwierało mi coraz bardziej, alkohol płynący w moich żyłach przestał mnie rozgrzewać. Weszliśmy do środka. Szybko pokonaliśmy klatkę schodową i po chwili znaleźliśmy się w przytulnym mieszkaniu z karminowymi ścianami. Było tu ciepło, co stanowiło dla mnie w tym momencie szczyt szczęścia. Zdjęliśmy zimowe grube zimowe kurtki i poszliśmy do pokoju. Na ścianach wisiały reprodukcje obrazów znanych malarzy. Wcześniej nawet nie wiedziałem, że Karolina interesuje się sztuką. W zasadzie nic o niej nie wiedziałem.
Usiadłem na kanapie i zacząłem rozcierać zmarznięte ręce. Ona poszła do kuchni i przyniosła dwa kieliszki oraz butelkę czerwonego wina, które współgrało kolorem ze ścianami. Nalała je i podała mi lampkę. Wypiłem z ochotą, sącząc smaczny trunek drobnymi łykami. Usiadła obok mnie i spojrzała mi głęboko w oczy. Przez cały czas nic nie mówiła. Przyjrzałem się jej dokładniej. Jej kręcone, ciemnoblond włosy spływały wokół owalnej twarzy. Nieduże usta subtelnie podkreślone szminką dość intensywnego koloru jak na kobietę o tego rodzaju osobowości, nagle wydały mi się niezwykle kuszące. Prawdę mówiąc, nigdy nie myślałem o niej jako kobiecie w kategoriach seksualnych. Teraz jednak zacząłem dostrzegać, że jest całkiem atrakcyjną dziewczyną. Do tej pory jednak nigdy nie zwracałem na nią uwagi, pochłonięty dzikimi imprezami płynącymi szerokimi strumieniami alkoholu, zawsze skupiałem się na wyrazistych, odważnych dziewczynach, które nie miały żadnych zahamowań. Karolina była jednak zupełnie inna – skromna, wycofana, owiana tajemnicą, której do tej pory nie zauważałem. Być może przez ostatnie lata straciłem zupełnie zdolność do trzeźwej obserwacji otaczającej mnie rzeczywistości.
Nadal patrzyła mi głęboko w oczy, jakby oczekując na coś. Bezwiednie przybliżyłem swoją twarz do niej i szybko trafiłem na jej usta. Mój język wślizgnął się między jej wargi, poczułem przyjemny smak wanilii przebijający się przez nuty wina. Jak to możliwe, że ta dziewczyna tak wspaniale smakuje? – pomyślałem. Natychmiast jednak dałem ponieść się namiętności. Nasze języki rozpoczęły taniec. Najpierw powoli, wzajemnie szukając się w ciemności naszych ust, z coraz większą odwagą wpadając na siebie, w końcu przystąpiły do dzikiego tanga. Owijaliśmy wzajemnie swoje języki wokół siebie, w nieokiełznanej namiętności. Byłem zaskoczony, jak wiele seksualnej energii drzemie w tej cichej, niepozornej dziewczynie.
Oderwałem od niej swoje usta i spojrzałem w jej oczy. Płonęło w nich dzikie pożądanie, którego zdawało się, że nic nie może ugasić. Zdjąłem jej bluzkę, odsłaniając tym samym kształtny biust odziany w uroczy stanik. Zacząłem całować jej piersi, ściągając jednocześnie ramiączka. Rozpiąłem za jej plecami biustonosz, który opadł delikatnie na łóżko, odsłaniając wspaniały widok. Jej biust był absolutnie doskonały. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej harmonii. Natura, tworząc lekko stożkowate kule jej piersi dokonała koncertowego popisu. Przez chwilę siedziałem oniemiały. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, po czym rzuciła się na mnie zniecierpliwiona i zaczęła zdejmować ze mnie koszulkę, niemal rozrywając ją na moim torsie. Odrzuciłem ją na łóżku i przysunąłem się do niej. Zacząłem całować jej piękne, regularne i delikatne piersi. Kiedy ssałem jej sutki, miałem wrażenie, że obcuję z największym dziełem sztuki, jakie miała okazję widzieć ludzkość.
Opamiętałem się jednak i szeregiem pocałunków zszedłem powoli po brzuchu aż do krawędzi jej dżinsów. Chwytając je zębami, rozpiąłem guzik i przystąpiłem do ich ściągnięcia. Zwinnym ruchem podciągnęła nogi, umożliwiając mi w ten sposób szybkie rozebranie się. Ujrzałem piękne majtki z miękkiej bawełny wokół wspaniałych ud. Miała tak niesamowicie delikatną skórę, jakiej nie nigdy wcześniej nie widziałem u żadnej kobiety. Powoli całowałem jej uda, wkładając ręce do majtek i głaszcząc jej pośladki. Spragniony w końcu zdjąłem z niej bieliznę. Moim oczom ukazało się piękne łono, pokryte starannie przystrzyżonymi włosami. Jej cipka otwierała się przede mną łakomie, jej róż lśnił delikatnie w świetle nocnej lampki. Rozchyliłem jej piękne wargi i zacząłem delikatnie pieścić ją językiem. Pachniała i smakowała niesamowicie, uczułem nagle przypływ ogromnego, zwierzęcego pożądania. Nie mogłem się oprzeć. Lizałem ją intensywnie, starając się jednocześnie być ostrożnym, nie nacierać zbyt mocno. Jęczała cicho, wiercąc się delikatnie. Czesała palcami moje włosy. Kiedy przystępowałem do ataku i okrążałem jej łechtaczkę, unosiła uda i przyciskała moją głowę do swojego łona. Wtedy z jej ust wydobywał się głośny, przeciągły jęk. Pieściłem ją tak długo, dopóki przez jej ciało nie przeszedł dreszcz orgazmu, który trząsł nią niczym huragan. Krzyknęła donośnie, jej głos odbił się echem od ścian. Gdy tylko do szła do siebie, przyciągnęła mnie od razu, całując dziko. Bez wątpienia jej apetyt nie został zaspokojony.
Szybkim ruchem ułożyłem się tak, by wejść w nią i po chwili poczułem przyjemne ciepło jej wnętrza. Zacząłem długimi, powolnymi ruchami wkraczać do jej królestwa. Patrzyłem na jej czerwona usta, które powoli oblizywała językiem. Przyciskała mnie do siebie, trzymając ręce na moich pośladkach. Poruszała udami na znak, bym przyspieszył nieco tempo. Podniosłem więc jej nogi do góry, by mieć łatwiejszy dostęp do jej wnętrza. Przystąpiłem do natarcia. Posuwałem ją zdecydowanie z siłą, ona jęczała zaś głośno. Trzymała swoje nogi pod kolanami, rozszerzając je w zapraszającym geście, ja natomiast korzystałem z tego z ochotą i wkraczałem raz po raz do środka.
Jej piersi delikatnie podskakiwały w rytm moich ruchów. Były tak niesamowicie doskonałe, a teraz rozpoczęły piękny i namiętny taniec. Musiałem zamknąć oczy, oderwać od nich wzrok, gdyż eksplodował bym z miejsca.
Kiedy usłyszałem krzyk wydobywający się z jej ust i poczułem fale nadchodzącego drugiego orgazmu, którym zaczęło wibrować jej ciało, pozwoliłem sobie także oddać się ekstazie. Otworzyłem oczy, widząc nieziemskie piękno jej piersi, przyspieszyłem ruchy, by wystrzelić do jej wnętrza. Nie mogłem powstrzymać długiego jęku, który wydostał się z moich ust. Opadłem bez sił obok niej.
Leżeliśmy długo nadzy, pokryci potem, w poczuciu pełnego spełnienia. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem, jakby tego, co miało miejsce między nami, nie dało się opisać językiem. Przesuwałem powoli dłoń po niezwykle gładkiej skórze jej pleców. Zasnęliśmy spleceni ze sobą.
Kiedy obudziłem się rano, Karolina wciąż spała. Musiałem iść do pracy, więc delikatnie wyswobodziłem się z jej objęć, nie chcąc jej zbudzić. Wstałem, ubrałem się i spojrzałem na nią ostatni raz. Spała spokojnie, jakby doznała pełnego spełnienia. Też musiałem tak wyglądać podczas snu, bo nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak wielka namiętność była moim udziałem. Mimo znajomości z dużą ilością kobiet, często pozornie znacznie bardziej atrakcyjnych, musiałem przyznać: Karolina była wyjątkową dziewczyną. Wyszedłem z jej mieszkania i trafiłem na zimną ulicę. Szary grudniowy dzień sprawiał bardzo przygnębiające wrażenie. Miałem przed sobą dużo spraw do załatwienia. Na szczęście po udanej nocy czułem się pełen energii, jakbym odkrył w sobie coś nowego.
Nie spotkałem się z nią niestety nigdy więcej. Zachodziłem parę razy do jej kamienicy, jednak nikt nie otwierał drzwi. Uzyskany od koleżanki numer telefony nie odpowiadał. Ktoś ze znajomych dowiedział się, że wyjechała z miasta. Nikt nie wiedział jednak dlaczego i dokąd. Mimo że spędziłem z nią prawdopodobnie najlepszą noc swojego życia – nie wiem, kim była. Tak naprawdę nikt z nas chyba jej nie znał. Zniknęła w równie tajemniczy sposób, w jaki żyła na co dzień.