Opowiadania erotyczne

Spotkanie po latach

5
(1)

Nigdy nie przepadałam za portalami społecznościowymi, NK, Facebook? Nie rozumiałam ich „fenomenu”. Dlatego tym bardziej zdziwiłam się, otrzymując wiadomość od kuzynki o organizowanym spotkaniu klasowym. Martyna nadal mieszkała w rodzinnym miasteczku, na tym samym osiedlu, na którym kiedyś mieszkałyśmy razem – klatka w klatkę.

Jeszcze tego samego dnia rozmawiałam z Weroniką, którą pamiętałam jako papuśną nastolatkę z burzą blond, niesfornych loków. Wścibska, wygadana Weronika, któż inny mógłby wpaść na taki pomysł jak nie Ona.

– Daria, gdzie ty się podziewasz, szukałam Cię na NK na wszystkie możliwe sposoby. Kobieto ty, wiesz że oprócz Ciebie wszystkich znalazłam? W końcu organizujemy spotkanie klasowe, to już prawie 20 lat….

Gadała jak nakręcona, tak jakbyśmy nigdy nie straciły kontaktu, ba…. Jakbyśmy były dobrymi przyjaciółkami.

– Ok, ok, zastanowię się – przerwałam jej i wtedy dopiero się zaczęło. Usłyszałam całą listę korzyści wynikającej z obecności na spotkaniu po latach…

– … no i będzie też Grzegorz. Ty wiesz, że się rozwodzi???

Nie wiem czemu, serce zabiło mi szybciej. Grzegorz był zawsze ładnym chłopcem, właśnie… Dla mnie był tylko kolegą, rówieśnikiem. Być może znacznie milszym niż cała reszta, być może ładniejszym, ale nadal był zwykłym wyrostkiem. Po podstawówce poszedł nawet do tego samego liceum co ja, wiedziałam jak bardzo mu się podobam, poniekąd bawiłam się tym. To właśnie w liceum poznałam Marka, uczył nas angielskiego i był 13 lat starszy. To On był dla mnie ideałem męskości, kimś z kim chciałam przeżyć ten pierwszy raz, oraz następny i następny… i tak się stało. Wtedy myślałam, że marzenia się spełniają. A teraz? Teraz coraz częściej marzyłam o innych ramionach, pełnych czułości i namiętności. Teraz kiedy Marek coraz częściej odmawiał mi bliskości, wracałam do czasów liceum. W tym wspomnieniach nie raz pojawiał się Grzegorz, szczupły choć bardzo przystojny. Jednak wtedy wciąż widziałam w nim tylko chłopca…

Zadeklarowałam swoje przybycie, po dłuższej namowie Weroniki, udając że obecność Grześka nie ma dla mnie większego znaczenia. Recz jasna spotkanie miało odbyć się bez naszych połówek, choćby z racji tego, że my sami byliśmy dość liczną klasą. Nocleg miałam zapewniony u Martyny, Marek nie miał żadnych obiekcji: „jedź myszko, ja sobie dam radę” – zapewnił. Byłam niemal zła na niego. Miałam wrażenie, że On cieszy się z każdej chwili beze mnie, z możliwości oddawania się swoim hobby.

Dzień spotkania był coraz bliższy, spojrzałam w lustro… „Coś musisz ze sobą zrobić” – pomyślałam. Fryzjer, kilka wizyt na solarium i zakup odpowiedniego stroju były koniecznością. Wreszcie przyszedł czas wyjazdu. Spotkanie miało odbyć w późne sobotnie popołudnie, zatrzymałam się dzień wcześniej u Martyny. „Śliczna bluzeczka kochana, ale na pogrzeb” – tak skwitowała mój nowy nabytek, po czym wyjęła z szafy długą tunikę z odsłoniętymi ramionami. Nieco drapieżny makijaż sprawiał, że wyglądałam nieco prowokująco: „Kochana, nie prowokująco, tylko kobieco!” – krzyknęła Martyna. „Niech ci będzie” – zgodziłam się w końcu, wiedząc że i tak nie mam zbyt wiele do gadania….

Miejscem spotkania była restauracja „Biały dworek”, na obrzeżach miasteczka. Chciałam być jak najwcześniej, wybierając sobie wygodne, w miarę zaciszne miejsce. W sam raz by „w ukryciu” obserwować przybywających gości. Nie byłam jednak pierwsza, bo i nie mogłam być. Pierwsza była gospodyni spotkania, czyli Weronika wraz z Sylwią, której prawie nie poznałam. Mniejsza o to… potem przybył Marcin z Wojtkiem i Agata, a kilka minut później…. Grzegorz. Zaparło mi dech na kilka chwil. Nie był już taki szczuplutki, nabrał męskiej postury. Nasze oczy szybko się spotkały, zobaczyłam, że zbliża się w moim kierunku. Starałam się oddychać miarowo, powtarzając sobie w myślach „nie panikuj”. Więc jednak, nie był dla mnie aż tak zwykłym kolegą, być może działała zbyt mocno moja wygłodniała wyobraźnia.

– No nie, moja Dareczka, ślicznie wyglądasz – powiedział uradowany, siadając na krzesełku obok

– No nie? Chyba „tak” – uśmiechnęłam się

– Powiedz co u Ciebie? Nadal jesteś szczęśliwą mężatką? – zaskoczył mnie pytaniem. Z każdą chwilą rozmawialiśmy coraz bardziej swobodniej, niemal tak dobrze jak dawniej. Z tą różnicą, że teraz jego osoba wzbudzała we mnie o wiele żywsze zainteresowanie.

Czas mijał dość szybko, wszyscy plotkowali i opowiadali o partnerach, dzieciach, a także o … rozwodach. Siedzieliśmy przez dłuższy czas w swoim „kącie” rozmawiając i obserwując jak inni się bawią. W którymś momencie DJ puścił wolniejszy kawałek, Grzegorz poderwał się i wyciągnął do mnie rękę:

– Zatańczysz? – zapytał, spojrzałam na niego lekko spłoszona, jego wzrok podpowiadał mi, że odmowa jest nie możliwa.

Na parkiecie tańczyły może z trzy pary. Miałam wrażenie że wszyscy zaczęli nas obserwować, ale jakie to miało znaczenie? Grzegorz objął mnie mocniej w tali, przyciągając do siebie. Jego niecierpliwe palce lekko i czule wiły się po moich plecach. Był blisko, na tyle iż czułam jego oddech na swojej szyi, pachniał tak męsko i przyjemnie. Czułam, jak przyśpiesza mi tętno, a ciało oblewa przyjemny dreszczyk podniecenia… Coś czego od dawien dawna nie doznałam. Po przytulańcu przyszła pora na piosenkę w sam raz do szaleństw, poczekaliśmy aż parkiet zapełni się bardziej, by zniknąć nie budząc zbytniej uwagi.

Obeszliśmy parking, zachodząc dworek z drugiej strony, gdzie były ławeczki i sporo zieleni, oraz krzewów. Z tej strony dworku mieścił się mały motel. Usiedliśmy na jednej z ławek skrytej za kilkoma rozrośniętymi cisami. Grzegorz prawie od razu chwycił mnie za dłoń, zdawało się że czujemy to samo… Wzajemne przyciąganie, iskrzące się wiele lat, które na siłę chciałam ugasić.

– Tęskniłem za Tobą – wyszeptał w którymś momencie. Nie zastanawiając się ani przez chwilę, zbliżyłam się do niego, muskając jego usta swoimi. Jego dłonie na nowo oplotły mnie, a wargi zacisnęły się na moich ustach. W mgnieniu oka pocałunek stał się namiętny i zachłanny. Nie całowałam się w ten sposób co najmniej od dziesięciu lat. Kiedyś jeszcze mój Marek upojony alkoholem dawał się ponieść chwilom namiętności, potem… potem nie było już nic. Pustka przerywana spełnianym obowiązkiem, według ustalonego harmonogramu. Z jednej strony chciałam przestać całować Grzegorza, to co robiłam było wbrew moim zasadom. Z drugiej strony tak bardzo pragnęłam jego dotyku, namiętności, spełnienia…. Jego dłonie niecierpliwie zaczęły wędrówkę, z moich pleców do brzucha i wyżej, muskając przez materiał piersi; a ja chciałam więcej i więcej. Chciałam by mnie kusił, pieścił i zdobył.

– Pragnę Cię – powiedziałam, będąc chyba nie do końca świadoma swoich słów.

I tak znaleźliśmy się w jego pokoju, który wynajął na tę noc. Przez krótką chwilę staliśmy naprzeciw siebie, obok łóżka, spoglądając sobie w oczy. W końcu położył dłonie na moich ramionach i zsunął z nich tunikę. Jeszcze niżej i niżej, aż opadła na moje biodra, piersi pokrywała gęsia skórka, lecz nie z zimna a z ekscytacji. Sięgnął dłonią do moich pleców, odpinając stanik. Powolnym ruchem, jakby nie chcąc mnie spłoszyć odsłonił piersi. Czekałam co stanie się dalej, gdy nagle podniósł mnie na rękach i ułożył na łożu. Usiadł tuż obok mnie i nachylił się do piersi. Jego usta zaczęły je delikatnie moczyć, szczypiąc co chwila wargami sutki i chłostając zaborczo językiem. Pieścił moje piersi, ale ja czułam jego dotyk jakby na mojej kobiecości, która najwidoczniej była już gotowa i zniecierpliwiona.

– Jesteś taka piękna, piękniejsza niż wcześniej – szeptał, całując już nie tylko piersi, ale i brzuch i okolice łona.

Podniósł na chwilę wzrok, by skupić się na rozpinaniu moich spodni, po czym zsunął je ze mnie. Wstał i zdjął również swoje, podeszłam do niego pomagając mu rozpiąć koszule, całując przy tym jego pięknie rozbudowany tors. Schodząc coraz niżej, klękłam u stóp Grzegorza. Drżącymi palcami pozbyłam się jego bielizny. Jedną z dłoni chwyciłam mocno za trzon jego męskości, a w drugą delikatnie ujęłam jądra. Otworzyłam usta oplatając nimi główkę członka, zsuwając się po nim coraz niżej. Mój język muskał jego powierzchnię, wyczuwając każda naprężoną żyłę. Po kilku muśnięciach poczułam smak pierwszych kropel jego soku, które świadczyły o sile podniecenia. Przerwałam i ułożyłam się na łożu, rozchylając nogi; dając tym samym znać, iż czekam na jego pieszczoty….

Uchwycił mnie tuż pod kolanami, zsuwając nieco bliżej siebie. Łydki założyłam na jego ramiona, oczekując miękkości jego języka. Pierwszy dotyk, zadrżałam. Rozchylił palcami moje wargi, by zacząć swój taniec na mojej kobiecości. Od ujścia pochwy, aż po groszek rozkoszy. Kolejny raz i kolejny. Wreszcie skupił się bardziej na samej łechtaczce, zatapiając jeden z palców w mojej szparce. Zwinny paluszek masował ją powoli i uparcie, a język rytmicznie uderzał w moje najczulsze miejsce…. Na początku podniecenie rosło, sięgając niemal zenitu i lekko odpływało, odstraszane niepotrzebnymi myślami, ale gdy jego język zaczął bardziej zachłanny taniec nie byłam już w stanie o niczym myśleć. Nagła fala podniecenia uderzyła w moją kobiecość, rozlewając się przez moje wnętrze, aż po uda, a nawet brzuch. Próbowałam wyrównać oddech bojąc się otworzyć oczy, gdy poczułam jego usta na swoich, wtulił się we mnie, dając mi czas na ochłonięcie….

CDN

Jak Ci się podobało?

Kliknij na gwiazdki żeby ocenić!

Ocena 5 / 5. Liczba głosów: 1

Jeszcze nikt nie ocenił

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *