Bezimienna
Spotkałem ją na imprezie u mojego dobrego kumpla, z którym mieliśmy w zwyczaju często spotykać się w większym gronie, by trochę poszaleć i odpocząć od szarości codziennego życia. Była młoda, szczupła i ciemnowłosa – dokładnie taka jakie lubię; można powiedzieć, że pod względem swojej fizyczności perfekcyjnie wpisywała się w ideał mojej kobiety.
Wyglądała na dziewczynę, która mimo młodego wieku zaznała w życiu już niejednego. Nie potrafię powiedzieć, jak dokładnie to wyczytałem, ale tego rodzaju rzeczy są widoczne – wystarczy spojrzeć takiej w oczy i od razu rysuje się w nich obraz życia gęsto usianego przygodami, którymi mogłaby obdzielić wiele innych osób, a i jeszcze co nieco by zostało. Kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz, siedziała w kącie pokoju i rozmawiała z jakąś rudą dziewczyną. Śmiały się, żywo komentując zdarzenie, którego najwyraźniej były uczestniczkami. Postanowiłem tego wieczoru skupić na niej swoją uwagę. Zlustrowałem dokładnie wszystkich obecnych i nikt inny nie miał w sobie takiego magnetyzmu jak ona.
Było tu wielu gości, z których znałem tylko niewielką część. Powoli zapoznawałem się z nowymi osobami. Impreza była naprawdę udana, przez mieszkanie mojego kumpla przewinęła się masa interesujących ludzi, wśród nich były także piękne dziewczyny. Nikt jednak nie był tak interesujący jak ona. Wydawała się być wyjątkowa. Miała niezwykle ciekawe rysy twarzy, które z w połączeniu z kruczoczarnymi włosami dawały wspaniały efekt – wyglądała jak bogini, chociaż wcale się z tym nie obnosiła. Obserwowałem ją przez pewien czas, jednocześnie rozmawiając ze znajomymi oraz poznając nowe osoby. W końcu stwierdziłem, że czas zapoznać się z tą niezwykłą dziewczyną.
Zauważyłem, że na sztruksowej torbie miała naszywkę The Beatles. Podszedłem do niej i zapytałem o najbardziej oczywistą rzecz:
– Wolisz Lennona czy McCartneya?
– Lennona. McCartney był za grzeczny.
– Lubisz facetów żyjących na krawędzi?
– Lubię czasem polatać.
Cóż, wydawało się, że lepiej nie mogłem trafić. Siedzieliśmy tam przez kilka godzin. Okazało się, że jest bardzo dobrą rozmówczynią. Mieliśmy wiele wspólnych tematów, nasza konwersacja ciągnęła się bardzo długo. Byłem zaskoczony obrotem spraw. Spodziewałem się raczej prostej dziewczyny, która szuka wyłącznie intensywnych wrażeń. Okazało się, że jest całkiem bystrą osobą, a jej spojrzenie na świat jest znacznie głębsze niż można by się spodziewać po jej wieku.
Piliśmy powoli piwo, przemierzając w dyskusji kolejne etapy rozwoju muzyki rozrywkowej. Pokój w którym siedzieliśmy powoli pustoszał, aż w pewnym momencie zostaliśmy sami. Wtedy wstała i przekręciła klucz w drzwiach. Włączyła na komputerze jeden ze swoich ulubionych kawałków „Riders on the storm” i zaczęła powoli tańczyć do jego rytmu. Wiła się na środku pokoju, ja zaś obserwowałem jej zgrabne ciało wyginające się do dźwięków tego wspaniałego utworu.
W pewnym momencie podeszła do swojej flanelowej koszuli wiszącej na krześle i wyciągnęła z kieszeni skręta wraz z zapalniczką. Wsadziła papierosa do ust i podpaliła go, nie przestając tańczyć. Wciągnęła do płuc dużą porcję dymu, po czym wypuściła ją, odrzucając głowę do tyłu. Poczułem zapach marihuany rozchodzący się w powietrzu.
Podeszła do mnie płynnym ruchem i podała mi skręta, patrząc mi zmysłowo w oczy. Zaciągnąłem się głęboko i poczułem lekkie uniesienie. Wszystkie tony muzyki zaczęły wybrzmiewać znacznie wyraźniej. Zaciągnąłem się ponownie i byłem już w bardzo dobrym nastroju. Oddałem jej papierosa, by mogła ponownie zakosztować tej przyjemności. Wstałem i przytuliłem ją delikatnie. Utwór powtarzał się w zapętleniu, towarzysząc nam przez cały czas. Zaczęliśmy powoli tańczyć w jego rytm. Nasze ciała wydawały się doskonale zharmonizowane ze sobą oraz z płynącą z głośników muzyką. Poruszaliśmy się niczym we śnie. Obejmowałem ją coraz mocniej, przesuwając powoli dłońmi po jej plecach. Spojrzała mi w oczy, a nasze usta momentalnie zbliżyły się do siebie. Pocałowaliśmy się delikatnie, by po chwili zapaść się w sobie w pełni namiętności. Całowała wspaniale, jej język był niczym dziki ptak mknący przez nocne niebo.
Przycisnąłem ją mocniej do siebie, dłońmi jednocześnie zjeżdżając na jej pośladki. Były przyjemnie jędrne, dotykiem wyczuwałem ich doskonały kształt. Nagle oderwała swoje usta od moich warg i ściągnęła swoją bluzkę. Moim oczom ukazał się nieduży, ale niezwykle kształtny biust opięty uroczym stanikiem. Przejechałem językiem po wierzchu jej piersi. Uśmiechnęła się tylko i pchnęła mnie na łóżko, które stało w kącie pokoju. Upadłem miękko, a ona zaczęła ściągać powoli spodnie. Kiedy znalazły się na podłodze, mogłem obserwować jej niezwykle zgrabne nogi. Była naprawdę piękną dziewczyną i wydawała się w pełni świadoma tego faktu. Następnie ściągnęła swoje majtki, uroczo się przy tym wypinając. Nie wiedziałem, czy robiła to świadomie by mnie bardziej podniecić, czy wynikało to po prostu z jej wrodzonego uroku i naturalnej seksowności.
Podeszła do mnie i pogłaskała po twarzy, po czym bez ceregieli wdrapała się na łóżko i usiadła swoim łonem na moich ustach. Poczułem cudowny zapach kobiety. Od razu zacząłem całować jej cipkę, by po chwili przejść do pieszczenia jej językiem. Ona aktywnie brała udział w tej zabawie, poruszając się zmysłowo, ocierając o moją twarz.
Smakowała wspaniale, a jej ruchy podniecały mnie jeszcze bardziej, ponieważ były oznaką tego, jak bardzo jest napalona. Poruszałem się językiem wokół jej łechtaczki, co wywoływało przyjemne pomruki wydobywające się z jej gardła, by co jakiś czas wsunąć język głęboko w jej cipkę i poruszać nim w jej wnętrzu tak, jakbym ją nim pieprzył. Po chwili wracałem do pieszczenia jej łechtaczki. Była coraz bardziej wilgotna, jej soki zmieszane z moją śliną pokrywały dużą część mojej twarzy. Czułem się tak, jakbym znajdował się w samym jej wnętrzu. Jej kobiecość stawała się częścią mojej rzeczywistości; ten smak i zapach stały się dla mnie częścią doświadczenia istnienia.
W końcu jej jęki stały się coraz szybsze, toteż przyspieszyłem pieszczoty. Zaczęła krzyczeć dość donośnie, przestraszyłem się w pewnym momencie, że ktoś w sąsiednim pomieszczeniu może nas usłyszeć i zacząć dobijać się do drzwi, jednak upojony pożądaniem i odurzony marihuaną szybko o tym zapomniałem i skupiłem się na dostarczaniu przyjemności tej wspaniałej dziewczynie. Prędkie ruchy mojego języka szybko przyniosły spodziewany efekt i pokój rozdarł krzyk wywołany jej rozkoszą, ona sama zaś przycisnęła swoje łono niezwykle mocno do mojej twarzy. Po chwili poczułem jak wstrząsają nią dreszcze. Trwało to kilka sekund, po czym opadła obok mnie, spełniona i nieco wyczerpana głębokim doświadczeniem. Pocałowała mnie delikatnie, swoim językiem powoli wodząc wokół mojego. Gdy po chwili odzyskała nieco sił, sięgnęła do paska od moich spodni i rozpięła je. Nie musiała się długo starać, by wydobyć na wierzch mojego sterczącego kutasa, nabrzmiałego od krwi pompowanej przez pożądanie.
Objęła go wargami i zaczęła nimi powoli przesuwać po jego powierzchni. Robiła to w tak niesamowity sposób, jakby dokładnie wiedząc, gdzie znajduję się najbardziej łaknące jej dotyku strefy mojego penisa. Swoje zadanie wykonywała z niezwykłym wyczuciem i gracją, na jej twarzy rysował się figlarny uśmiech, widoczny pomimo trzymanego w ustach mojego fiuta. Czułem się bosko, tak wspaniale, jak chyba nigdy wcześniej. Nie musiała długo pracować, by doprowadzić mnie do szczytu. Podniecony dość szybko eksplodowałem w jej ustach, co przyjęła bez zniesmaczenia, wręcz przeciwnie – wydawała się zadowolona z tego faktu.
Leżąc spełniony nie zauważyłem, kiedy zdążyła się ubrać. Otworzyła zamek w drzwiach i puściła mi na pożegnanie całusa, znikając bez słowa. Dopiero po czasie zorientowałem się, jak wielki błąd popełniłem: nie zapytałem jej nawet jak ma na imię.