Goście, goście…
Od ładnych kilku lat nie organizowaliśmy żadnej domówki, w zasadzie od czasu gdy kupiliśmy nasz upragniony domek na wsi. Powód był prosty: nasze nowe gniazdko wymagało sporo remontu, ale cały trud był warty zachodu. W końcu mieliśmy swój upragniony zakątek, wykończony tak jak chcieliśmy i należało to uczcić. Tym bardziej że Andrzej i Kinga mieli przyjechać do Polski na kilka dni. Andrzej i Kinga byli naszymi dobrymi, starymi znajomymi. Niestety od 5 lat mieszkali w Szwecji i nie widywaliśmy się zbyt często.
Imprezę zorganizowaliśmy więc w terminie ich przyjazdu, zaprosiliśmy również moją siostrę ze szwagrem. Niestety, to znów im termin nie pasował; i tak z jednej imprezy zrobiły się dwie w różnym czasie. Szkoda… liczyłam na typową domówkę, trochę zabawy, tańców…
Na początku spotkania wiało nudą, tak rzadkie spotkania rozluźniają relacje. Wlokły się nasze nudne tematy o pracy, dzieciach i porównywaniach standardów życia tu i tam…. Miałam wrażenie, że naszym „chłopcom” dyskusje idą znacznie żwawiej, z pewnością za sprawą szybciej przechylanych kieliszków. Nie myliłam się…. Kinga widać oduczyła się picia, albo nie miała z kim pić… W którymś momencie przypomniało mi się, że mam schowaną w szafce nalewką od mamy. Jej nalewki były nie tylko smaczne, ale też cholernie mocne… Smak skutecznie maskował moc alkoholu, skłaniając do skosztowania kolejnego kieliszka. Po wcześniejszej lampce wina, wystarczyły trzy kieliszki nalewki by atmosfera stanowczo się ożywiła… Kindze przestała przeszkadzać ilość wypijanego trunku przez męża, co więcej „włączył” się jej dowcipny nastrój i ochota na przytulanie. Żarty były coraz bardziej zabarwione erotycznie i jak się okazało pomysły też.
– a może byśmy zagrali w pokera rozbieranego? – wypaliła nagle,
– ale jak przegrasz to się rozbierasz? – zaśmiałam się,
– albo ty! – odpowiedziała
Spojrzałyśmy się na naszych mężów, którzy wyglądali na nieco zdziwionych, ale nie protestowali. Wyjęłam karty, zakopane na dnie szuflady, będąc przekonane, ze tak naprawdę gra skończy się w momencie kiedy Kinga zostanie w podkoszulku… Nie trzeba było wiele czasu, by zabawa nas wciągnęła, atmosfera również się rozluźniła. Siedzieliśmy naprzeciw siebie parami jak dzieci po turecku na dywanie. Nie znałam naszej znajomej z tej strony, coraz bardziej kleiła się do swojego męża co i rusz gładząc go po udzie, to prawie wjeżdżając dłonią na jego męskość. Wcale nie chciałam zerkać „w to miejsce”, ale jakoś ciekawski wzrok sam uciekał. I cóż… być może trochę zabawny, a może nawet podniecający był fakt, że w spodniach Andrzeja tworzył się z lekka namiocik. Pomyślałam, że przecież musi o tym wiedzieć, ale On nic sobie z tego nie robił; co więcej pozwalał swojej połówce na takie zabawy w towarzystwie… Im dłużej siedzieliśmy tak i graliśmy, tym bardziej atmosfera zaczęła się zagęszczać. To znów Andrzej sięgał do nieco wydekoltowanej bluzki Kingi, a nawet nurkował w niej twarzą, całując jeszcze skryte w niej piersi.
– o ho, ho, bo zaraz będziemy tu mieli film przyrodniczy na żywo – zaśmiał się mój Marcin.
– No jeśli macie coś przeciwko…. – zaczął Andrzej
– a czy ja powiedziałem że mam coś przeciwko – wyszczerzył zęby Marcin
„No nie, on nie ma nic przeciwko, kurde zanosi się na orgie na naszym dywanie, a on w siódmym niebie” – pomyślałam w pierwszej chwili, w wyobraźni dając mu w łeb zwiniętą gazetą. Choć tak naprawdę sama byłam ciekawa, co będzie dalej. Zwyczajnie czułam się podniecona i nie tylko…. Byłam pod wrażeniem odmiany Kingi, nie tylko wewnętrznej, ale jej wreszcie uwypuklonej kobiecości.
– Komu zrobić drinka- w którymś momencie zapytał mój partner. Chętni widać byli wszyscy, jedni potrzebowali się nakręcić, drudzy zagłuszyć zdrowy rozsądek. – Pomożesz mi Kotku – zapytał mnie Marcin
– Tak Kocurku, pomogę Ci – odpowiedziałam i znikliśmy na kilka chwil w kuchni.
– Oj dzieje się – wytrzeszczyłam oczy do mojego M., – tylko pamiętaj, ty jesteś tylko mój, żebyś nie miał dziwnych pomysłów
– Nie musisz mi tego mówić, ja jestem tylko twój, a ty moja. – odpowiedział, dając mi soczystego buziaka, przez którego poczułam przelatujący dreszcz podniecenia…
Wspięłam się na palcach do ust Marcina, wpijając się ponownie w jego usta i przyciągając go rękoma mocno do siebie. Objął mnie w talli, kładąc dłonie na moich pośladkach, odwzajemniając z całym zaangażowaniem pocałunek. Rzadko tak mnie całował, zazwyczaj wtedy gdy dawał się ponieść pożądaniu. Jego usta szybko zaczęły błądzić po mojej szyi, schodząc coraz niżej, na dekolt, aż w końcu wyłuskując za pomocą jednej z dłoni pierś…
– ej, bo nas przyłapią – próbowałam stawić opór na niby, który i tak został odrzucony
– no i co z tego, Oni mogą, a my nie?
Całował dalej, a w zasadzie to już bardziej ssał i trącał językiem moją sutkę, sprawiając że podniecenie zaczęło rozbudzać mojego kwiatuszka. Moja dłoń również powędrowała w bardziej intymne strefy ciała Marcina, pieszcząc jego męskość przez materiał spodni… Dopiero wtedy z lekka się opanował…
– może jednak już chodźmy, bo zaraz będę Cię musiał przelecieć opartą o stół i dopiero będzie – stwierdził
– ymm to było by ciekawe
– czyżbym obudził uśpioną nimfomankę – zapytał
– może?
W reszcie wzięliśmy drinki i weszliśmy do pokoju, by stanąć totalnie zaskoczeni widokiem jaki ujrzeliśmy. Nie wiem czy Kinga aż tak przegrywała z własnym mężem, że od połowy w górę była całkiem naga… A może próbowała odzyskać część garderoby, robiąc mu loda?
– Nie przeszkadzajcie sobie – prawie wymruczał Andrzej, z rozanieloną twarzą.
„My sobie, czy wam?” – ciekawe pomyślałam… Postawiłam drinki na stole i usiadłam na sofie, nie wiedząc czy mam udawać, że oglądam lecący w tle teledysk, czy może oglądać spektakl odgrywany na mojej podłodze…
– Niezła jest ta moja Kingusia, prawda? – Andrzej, zadał raczej retoryczne pytanie Marcinowi, jakby chciał byśmy patrzeli na to co robią. Kinga łapczywie pochłaniała fiuta swojego męża, ściskając trzon jego kutasa mocno w dłoni, co rusz poruszając nią w górę i w dół.
Od gapienia się na ich bezpruderyjne mizianie, wolałam sama przystąpić do działania. A i owszem widoki rozbudzały zmysły i nakręcały do zabawy. Najpierw oswajając się z sytuacją usiadłam rozkrokiem na Marcinie, całując jego usta. Przez cienką, śliską powierzchnię rajstop łatwo było wyczuć twardego już jak kamień kutasa mojego męża. Jego ręce znów powędrowały na moje pośladki, zadzierając do góry sukienkę. Palce wiły się po udach, uciskając okolice muszelki, drażniąc łechtaczkę. Wiedziałam, że musi czuć moją wilgoć. Nagle lekko mnie uniósł, przechylając do tyłu. Jego palce szybko i zwinnie wśliznęły się w moje rajstopy, ściągając je wraz z majtkami. Odruchowo ścisnęłam na moment swoje uda, odczuwając lekkie zażenowanie całą tą sytuacją; ale jego dłoń wbiła się pomiędzy nie, zaciskając się mokrej cipce. Podniecenie skutecznie przekonało mnie do większej otwartości… Język Marcina od razu przystąpił do „ataku”, był zachłanny. Spojrzałam w stronę mizdrzących się gości. I co zobaczyłam? To samo! Z tym, że Oni byli prawie całkiem nadzy. Andrzej „paradował” z gołym tyłkiem, a raczej buszował również między udami swojej połówki. Kinga spojrzała w moją stroną, puszczając oczko. Nie wiedziałam jak mam zareagować, więc zrobiłam to samo, próbując skupić się już tylko na własnych doznaniach. Marcin pieścił mnie coraz intensywniej, zatapiając we mnie swoje palce. Czułam, że chcąc czy nie zaczynam odpływać, o wiele szybciej niż zwykle – bojąc się aż własnej reakcji i doznań. Nadeszło… Zaciskałam usta, choć wszystko i tak było jasne. Ciało wygięło się w łuk, oparte na stopach i głowie, wciskając jeszcze mocniej moją kobiecość w usta Marcina…
Gdy tylko z lekka doszłam do siebie uklękłam przed moim Panem i rozpięłam jego rozporek. Starał się ustawić w ten sposób, by jego męskość była rozkoszą tylko dla moich oczu. Zabawne…. Spojrzałam na niego, po czym mocno chwyciłam za jego fiuta i w sposób jak najbardziej wyuzdany zaczęłam go lizać, ssać, pochłaniać. Ukradkiem spoglądałam na naszych gości, którzy to nie zważając na nic puścili wszystkie lejce i dali się ponieść pożądaniu. Andrzej właśnie z impetem posuwał Kingę, która opierała się rękoma o komodę, wypinając swoje blade pośladki. Dość dziwne, choć podniecające doznanie: obserwować „jajka” w sumie obcego faceta, obijające się o równie obcą cipkę.
Palce Marcina wplatały się w moje włosy psując moje uczesanie. Poruszał biodrami, próbując wbić się głębiej w moje usta. Raz po raz… Nasi znajomi zachowywali się coraz głośniej, zwłaszcza Kinga: dysząc i trochę pokrzykując „a, aaa, a, a ,aa”. Marcin przyśpieszył w moich ustach i poczułam jak narasta w nich, napiął mięśnie…. wystrzelił. Zatrzymałam się na chwilę, tylko lekko przesuwając językiem po jego „główce”. Przełknęłam całą śmietankę, wylizując do czysta jego fiuta. Właśnie wtedy zorientowaliśmy się, że nasi goście chyba skończyli ciut wcześniej niż my, podziwiając jak pochłaniam późny podwieczorek.
– Niezła jesteś – skomentował Andrzej
– Tak??? Myślę, że chyba wam nie jesteśmy w stanie dorównać – odpowiedziałam, udając że się wcale nie speszyłam.
Nie komentowaliśmy za wiele naszych poczynań, wieczór postanowiliśmy zakończyć dobrą komedią, a potem… Potem względnie grzecznie, a może nie będąc już w stanie być niegrzecznymi, położyliśmy się spać.